Przeglądając dziś Internet, pomyślałam sobie że polskie szkolnictwo schodzi na psy. Nie będę się tu za bardzo nad tym rozwodzić, powiem tylko jedno: matura straciła swoją moc. Kiedyś człowiek mający maturę był tym kim teraz jest ktoś z tytułem doktora. Teraz prawie każdy ma magistra. Dlaczego? Odpowiedź jest banalna: ktoś kto dostał się na studia, idąc za ciosem skończył je. Nie jest to wina wyższych uczelni, bo one chcą mieć jak najwięcej studentów (student= pieniądze). Winnym jest niski próg, który pozwala zdać maturę, a co za tym idzie uzyskać „świadectwo dojrzałości”, które jest z kolei przepustką na studia. Pytam się: czym jest 30%? Nawet parówka żeby być parówką musi mieć min 75 % mięsa w sobie! Dlaczego więc maturę, czyli egzamin dojrzałość, zdaje się mając tylko 30% mądrości w sobie? Dlaczego? Czytając dziś bloga osoby która właśnie teraz pisze prace magisterską, zastanawiałam się jak ktoś kto nie potrafi sklecić zdania w języku ojczystym zdał maturę z polskiego! Nie uważam siebie za powieściopisarza, a już na pewno nie za znawcę literatury, ale wiem chociaż czym są przecinki i kropki oraz kiedy ich użyć! Mały wniosek: to że ktoś potrafi posługiwać się jakimś językiem w mowie, nie oznacza że potrafi także robić to w piśmie.
Dbajmy o nasz język!
PS. Maturzyści III LO, będziecie Bogu dziękować za panią Biłas!
Ps secundo. Jutro coś z cyklu "podróże bliskie i dalekie":)
No comments:
Post a Comment