Sunday, October 31, 2010

O rodzinie, albo i nie.

Ostatnio zarzucono mi że za bardzo się na facebooku rozpisuje o rodzinie, dlatego teraz napisze coś o niej tu.
Święta, niezależnie od tego jakie są, zawsze są okazją do spotkań z rodziną, pomyślenia o niej. Dziś skupię się na rzeczach mniej poważnych. Będąc w domu dowiedziałam się że kuzyn będzie miał dziecko, nie wiem co prawda z kim, ale to nic. Ważne że on wie. Na wczorajszym roczku, solenizant zgodnie ze zwyczajem „wybierał sobie przyszłość”. Ku niezadowoleniu swojego taty wybrał różaniec. Karolina i ja też podobno tak zrobiłyśmy, więc można takie wróżby poddać pod wątpliwość. Zosia mówi już wszytko, a nawet recytuje i śpiewa. "Ciociu" z jej ust jest pokroć słodsze od marcepanu. Jasiu prawie chodzi, tzn. stoi, chodzi przy meblach i się przewraca. Wujek chciał zrobić interes życia i obiecał Natalce czekoladę za każdą jedynkę. Nie przewidział jednak, że nawet bardzo dobrym uczniom zdarzają się takie „wpadki” i musiał wypłacić dziecku należność. Oby jej te dziadkowe smakołyki nie zasmakowały. To chyba tyle z plotek rodzinnych i metod wychowawczych prof Grzegorza. Teraz moje, ostatnio ulubione, rozmowy z tatą:)
Rozmowa z piątku.
Ja: tata jedź po mamę do pracy, bo kazała.
Tata: nie po to płaciłem za Twoje prawo jazdy żebym musiał na starość po nią jeździć.
Rozmowa z dziś.
Poganiam mamę żeby szybciej się zbierała, bo jak zwykle wychodzi ostatnia.
Ja: tata, dlaczego się z nią ożeniłeś? Nie było bardziej gramotnych?
Tata: może i były, ale ta była najładniejsza we wsi.
Ja: tylko dlatego?
Tata: no i jako jedyni we wsi mieli telefon.
Ja: do tej pory mają ten sam...

No i to tyle na dziś. Wrócę jutro, albo pojutrze. Niedługo.