Friday, October 14, 2011

Podróże bliskie i dalekie

Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu z cyklu "podróże". Wzięła mnie wena, więc coś napiszę. Napiszę o moim ostatnim zagranicznym wyjeździe. Wyjeździe dla niektórych dość orientalnym, a wręcz zadziwiającym. Celem była Albania. Nie bardzo wiem co tak dziwi w Albanii. Podejrzewam tylko, że przeraża pokutujące przekonanie, że tam wciąż trwa wojna. Są tam nadal pozostałości po wojnie, ale mamy takie przecież też w Polsce. No może nie tak „młode”, ale są. Może więc chodzi o ten socjalistyczny reżim? Tego zupełnie nie rozumiem, bo przecież większość z nas pamięta (czasami jak przez mgłę) komunę. Albania dla mnie to Bałkany, a Bałkany to przecież też i Chorwacja. A co jak co, ale do Chorwacji to praktycznie każdy bez zastanowienia by pojechał. Ale starczy już rozwodzenia się nad celem podróży, bo prawda jest taka że miały być niedrogie wakacje w ciepłym kraju. Te warunki Albania spełnia w 100%.
Teraz troszkę o Albanii. Dane techniczne dostępne są w Internecie, więc je sobie podaruję.
Zacznę od tego co było przez nas (nas = Dorotka i ja) najbardziej wyczekiwane, czyli od mercedesów:) To co powiedział nam Tomek P. jest prawdą. W Albanii jest więcej mesiów niż rowerów w Holandii. Tam mercedes to coś więcej niż auto, to styl życia. Podstawowe pytanie dotyczące aut to: masz samochód czy mercedesa? Myślę, że to wszystko wyjaśnia.

Nawiązując do motoryzacji nie można nie wspomnieć o poruszaniu się po albańskich drogach. Poruszanie się do dobre słowo, bo jazdą tego nazwać nie można. Jeśli ktoś myśli że w Polsce przepisy drogowe są martwym prawem, to musi koniecznie udać się do Albanii. Można pokusić się o stwierdzenie, że tam żadnych zasad nie ma, a jeśli już są to z całą pewnością nie wszyscy wiedzą o ich istnieniu. Nasza przewodniczka opowiadała historię o tym jak kiedyś znajomi Polacy objechali główne rondo w Tiranie kilka razy. Nie robili tego w ramach zwiedzania, po prostu nie potrafili (nie mogli) z niego zjechać. Po zaledwie kilku dniach w tym kraju nie mogę się temu dziwić. Tam każdy jeździ tak jak mu się podoba. Nie tylko jeżdżenie odbywa się tam w sposób niekontrolowany. Przejścia dla pieszych co prawda są, ale podobnie jak przepisy, nie są używane. Pierwszego dnia to co dzieje się na albańskich drogach przeraża, później człowiek się przyzwyczaja, a na końcu nawet lubi. Slalom pomiędzy jadącymi autami jest swoistym wyzwanie. I tak radość, która ogarnia człowieka gdy podejmie i przeżyje takie wyzwanie;)
Podsumowując ten wpis: niech żyje wolność i


PS. Myjni też w tym kraju nie brakuje;)

Thursday, October 13, 2011

Dlaczego?

Przeglądając dziś Internet, pomyślałam sobie że polskie szkolnictwo schodzi na psy. Nie będę się tu za bardzo nad tym rozwodzić, powiem tylko jedno: matura straciła swoją moc. Kiedyś człowiek mający maturę był tym kim teraz jest ktoś z tytułem doktora. Teraz prawie każdy ma magistra. Dlaczego? Odpowiedź jest banalna: ktoś kto dostał się na studia, idąc za ciosem skończył je. Nie jest to wina wyższych uczelni, bo one chcą mieć jak najwięcej studentów (student= pieniądze). Winnym jest niski próg, który pozwala zdać maturę, a co za tym idzie uzyskać „świadectwo dojrzałości”, które jest z kolei przepustką na studia. Pytam się: czym jest 30%? Nawet parówka żeby być parówką musi mieć min 75 % mięsa w sobie! Dlaczego więc maturę, czyli egzamin dojrzałość, zdaje się mając tylko 30% mądrości w sobie? Dlaczego? Czytając dziś bloga osoby która właśnie teraz pisze prace magisterską, zastanawiałam się jak ktoś kto nie potrafi sklecić zdania w języku ojczystym zdał maturę z polskiego! Nie uważam siebie za powieściopisarza, a już na pewno nie za znawcę literatury, ale wiem chociaż czym są przecinki i kropki oraz kiedy ich użyć! Mały wniosek: to że ktoś potrafi posługiwać się jakimś językiem w mowie, nie oznacza że potrafi także robić to w piśmie.
Dbajmy o nasz język!
PS. Maturzyści III LO, będziecie Bogu dziękować za panią Biłas!

Ps secundo. Jutro coś z cyklu "podróże bliskie i dalekie":)