Monday, November 01, 2010

O życiu?

Z tych rzeczy bardziej poważnych napiszę o tym jak bardzo lubię Wszystkich Świętych. Tak nawiasem, ma to może jakiś wpływ na mój ulubiony czarny humor. Od razu zaznaczę że nie lubię halloween. To „święto” podobało mi się tylko i wyłącznie w Stanach. Z tego typu „świętami” jest jak z roślinami, mogą się przyjąć na obcej ziemi, ale nigdy nie będą równie piękne. Pomyślało mi się jakoś o kwiatach, bo dałam babci mojego wrzosa (roboczo nazwałam go Ernestem), który spowodował że na twarzy babci pojawił się wielki uśmiech. Wracając do 1szego listopada i wszystkiego co jest z nim związane, uwielbiam chodzi na cmentarz, sprzątać na grobach, zapałać świeczki. Dlaczego? Z dwóch powodów. Primo: bo wierzę że tam z Góry Oni patrzą i cieszą się że ktoś o nich pamiętam. Secundo: wierzę że wszytko do nas wraca i za ileś lat ktoś postawi świeczkę na moim grobie. Lubię też widok rozświetlonego cmentarza, wygląda jakby Dusze które tam są miały całkiem udaną imprezę. Wbrew temu co się ogólnie przyjęło uważam, że to nie jest wcale smutne Święto. W końcu z niektórymi spotykamy się już tylko na cmentarzu, zawsze mile wspominając.
Będąc już przy temacie życia i śmierci wiele jest rzeczy o których warto mówić, po to aby się ich nie bać. Dziś na przykład ciocia Alina panicznie się przestraszyła gdy mama zapukała w talerze i powiedziała że to babcia (dziś 19. rocznica jej śmierci). Bardzo nas to rozbawiło, bo wszyscy jak tam siedzieliśmy zgadzamy się co do jednego: bać to się trzeba żywych, a nie umarłych. Poza tym Oni Tam na Górze mają dużo ciekawsze rzeczy do roboty niż straszenie nas. No chyba że kogoś to bawi, tak jak mnie. Śmierć jest zawsze opłakiwana przez tych którzy zostają. Ale jak to widzą Ci którzy odchodzą? Wydaje mi się, wierzę, mam nadzieję, że oni się cieszą. Bo w końcu obiecuje się nam lepsze życie po życiu. Po śmierci życie jest spokojniejsze, bo nie trzeba się martwić o jutro, spotyka się tych którzy odeszli wcześniej. Taki mój dziadek na przykład. Blisko 40 lat czekał żeby znowu móc przytulić swoje synka. Teraz ja czekam żeby móc się znowu do niego przytulić. Z jednej strony chce się przeżyć jak najwięcej, ale jednocześnie dobrze by było znowu Ich wszystkich zobaczyć. Póki co cieszę się że Ci którzy są Tu za mną mają zdrowie, a Ci którzy są Tam mają spokój.
Tak na koniec opowiem historię która była dziś wspomniana na kazaniu. Jezus zstąpił na Ziemię i powiedział trzem: daję Wam po milion złotych. Możecie wydać je jak chcecie i na co chcecie. Pamiętajcie tylko że po wydaniu ostatniej złotówki umrzecie. Pierwszy z nich wydał wszystko szybko, bawił się dostatnio, żył krótko. Drugi chciał żeby coś po nim zostało więc dał pieniądze na pomoc innym, żył skromnie i krótko. Trzeci schował pieniądze do skrytki, oszczędzał, każdego dnia liczył ile mu zostało, żył skromnie i długo. Każdy z nich żył szczęśliwie, umarł zadowolony z życia. Zostawię te przydługie rozważania z pytaniem: jak Ty wydasz swój milion?

No comments: